piątek, 22 lutego 2013

OJCIEC CHRZESTNY - MAFIA PATRZY, MAFIA CZUWA


Witaj,
dziś ostatni wpis, jaki dedykuję produkcyjnym perypetiom towarzyszącym pierwszej części trylogii "Ojca Chrzestnego". Tym, którzy wciąż czują niedosyt polecam lekturę książki wydanej przez Taschen 'The Godfather Family Album'. Zdobycie specjalnej edycji albumu autorstwa Paula Duncana z pięknymi fotosami Steve'a Shapiro graniczy dziś z cudem. Mimo wysokiej ceny (kosztowała aż 3,5 tys. funtów), publikację wyprzedano na pniu w ciągu zaledwie kilku dni! Jeśli jednak masz do niej dostęp, naprawdę warto delektować się każdą stroną. Jeśli nie, na rynku dostępne są bardziej okrojone publikacje. 
Wracając do dzisiejszego postu. Oprócz kilku anegdot z życia produkcyjnego, kilka słów należy się też prawdziwym gangsterom (niektórzy wolą nazywać ich biznesmenami), bo przecież o nich jest ten film, nieprawdaż? :)   





Ekipa filmowa świętuje koniec zdjęć do "Ojca Chrzestnego I",
za zdjęciu Marlon Brando, który dostał w prezencie bęben. 

Brando grał na bębnach od najmłodszych lat. Aktor mówił, że 
gdyby nie był aktorem, zostałby perkusistą.
via www.vanityfair.com





"Wierzę w Amerykę. Ameryka uczyniła mnie bogatym." 

                                                                                                     - Mario Puzo



DŁUGOŚĆ DŹWIĘKU SAMOTNOŚCI
Jak pisałam wcześniej, okres przygotowań do filmu i zdjęcia to było niekończące się pasmo potyczek między Coppolą i "resztą świata". Jak łatwo się domyślić nie inaczej było na etapie postprodukcji filmu. Właśnie wtedy reżyser stoczył jedną z najcięższych batalii z Robertem Evansem, bowiem w miarę upływu czasu szef Paramount Pictures i producent filmu w jednej osobie, zaczął mieć coraz większe ambicje związane z filmem i wtrącał się dosłownie we wszystko. Nie od dziś wiadomo, że to przywilej producenta. To on ma wpływ na sprawy finansowe, personalne czy organizacyjne, ale także na artystyczne. Tak współpracę z Paramount wspomina Puzo, któremu polecono napisać scenariusz: "Miałem zacząć film od sceny miłosnej Michaela i Kay, a kiedy mi powiedziałem, że to nie pasuje, odparli, że najwyżej się wytnie. Piłem ich whiskey, paliłem ich cygara, a oni się uśmiechali. Wtedy poszedłem na górę i spojrzałem na kontrakt, który wyraźnie dawał im prawo do decydowania, co ma być w scenariuszu. Napisałem banalną scenę miłosną, a oni się zachwycili." Evans nieustannie narzucał swoje zdanie Coppoli, który jako reżyser znaczył wtedy jeszcze niewiele. Młody Włoch był po prostu wynajętym człowiekiem i aż dziw bierze, że udało mu się wywalczyć aż tak wiele. Evans m.in. kwestionował wybór ujęć użytych w filmie, jego metraż. Coppola zmontował "Ojca Chrzestnego wg instrukcji wytwórni do 135 minut. Była to długość dostosowana dla wymagań dystrybutorów i kiniarzy. W efekcie wyszła mocno poszatkowana, obdarta z wszelkich smaczków historia. Kiedy Evans zobaczył film natychmiast zadzwonił do Coppoli: "Nakręciłeś sagę, a zmontowałeś z tego trailer. Zrób z tego film." Wtedy reżyser wydłużył film do trzech godzin i stworzył... legendę.




Przygotowania do sceny zamachu na Dona, Coppola daje uwagi aktorom, 
via www.vk.com



Kwestią sporną był też wybór kompozytora, który miałby stworzyć ścieżkę muzyczną do filmu. Coppola pragnął, żeby napisał ją Nino Rota, którego twórczość podziwiał i miał okazję poznać przez swojego ojca - muzyka. Nino Rota był już wtedy uznanym autorem muzyki filmowej, komponując dla takich mistrzów jak Federico Fellini ("La Strada", "Dolce Vita", "Amarcord"), Luchino Visconti ("Lampart") czy Franco Zeffirelli ("Romeo i Julia"). Obdarzony niezwykłą wyobraźnią melodyczną, dbający o efektowną instrumentację, równocześnie korzystający z bogactwa tradycji był niezwykle płodnym artystą. Przez całe swoje życie tworzył symfonie, opery, utwory kameralne i ponad 150 partytur do obrazów filmowych! Aż trudno uwierzyć, że w związku z powyższym studio miało jeszcze jakieś obiekcje. Postawiono Coppoli warunek - podłóż muzykę Roty pod obraz i pokaż wyselekcjonowanej widowni, jeśli będzie się podobała, zostawimy ją. Dziś trudno wyobrazić sobie "Ojca Chrzestnego" bez kompozycji Roty, która jest jedną z najpiękniejszych i najbardziej znanych ścieżek muzycznych w historii kinematografii.
Ciekawostką jest, że w 1973r. nazwisko kompozytora zostało usunięte z listy nominowanych do Nagrody Akademii, po tym, jak okazało się, że... popełnił plagiat! Ten płodny muzyk użył w "Ojcu Chrzestnym" cudzego motywu z komedii "Fortunella". Swoją upragnioną statuetkę Rota odebrał dopiero dwa lata później, za drugą część mafijnej trylogii.      
   
  

Partytura do tematu miłosnego z filmu "Ojciec Chrzestny"
skomponowana przez Nino Rotę, dziś dostępna także na
eBayu, via www.ebay.com



4 KILOGRAMOWA PERUKA, WARSTWY PUDRU, CHUSTECZKI I FISZKI
Jak pamiętasz, już w pierwszym poście pisałam o tym, jak Marlon Brando zainspirował Coppolę do swojego wizerunku Dona... malując swoje włosy pastą do butów i wkładając do ust chusteczki higieniczne. Ten pomysł "udoskonalił' charakteryzator filmu - Dick Smith. Ten utalentowany artysta rozpoczął swoją karierę w telewizji NBC. Mimo, że na początku lat 70-tych miał już spory dorobek, to były to głównie produkcje telewizyjne. "Ojciec Chrzestny" sprawił, że jego filmowa kariera nabrała tempa, a o jego pracy wspomnę jeszcze nie raz przy okazji innych znanych produkcji. Smith osiągnął mistrzostwo w efektach specjalnych, a owoce jego pracy można podziwiać w m.in. takich obrazach jak "Egzorcysta", "Midnight Cowboy", "Łowca jeleni", "Taxi Driver" czy "Amadeusz". Za ten ostatni film zresztą został uhonorowany statuetką Oscara. Jednak przede wszystkim jego kreacja Dona Corleone, to już klasyka charakteryzacji filmowej. Warto wspomnieć, że dla operatora umiejętne oświetlenie mocno ucharakteryzowanego Brando było nie lada wyzwaniem. Gwiazdor oprócz sztucznych zmarszczek, miał na twarzy grube warstwy podkładu. Gordon Willis musiał się naprawdę nagimnastykować i oświetlić aktora tak, by ten nie wyszedł groteskowo.   




"Aktor to przede wszystkim poeta, najmniej pajac" 

                                                                                                     - Marlon Brando




Marlon Brando podczas charakteryzacji do filmu "Ojciec
Chrzestny", via www.godfather.wikia.com



"Jedyne, co aktor jest winien publiczności, to jej nie zanudzić" 

                                                                                                     - Marlon Brando


Nad wszystkim czuwa reżyser, via www.telegraph.co.uk


"Jedynym powodem, dla którego jestem w Hollywood, to fakt, że nie mam moralnej odwagi zrezygnować z dobrych zarobków." 

                                                                                                     - Marlon Brando


Brando powoli przeobraża się w Vito Corleone,
via www.gonemovies.com



"Aktorstwo to życie próżniaka. Kiedy rzucasz aktorstwo, to znaczy, że w końcu dojrzałeś." 

                                                                                                     - Marlon Brando





Charakteryzacji ciąg dalszy, via www.gonemovies.com



Ostatnie poprawki, via www.oscars.org 





Od początku swojej kariery, Marlon Brando używał fiszek, na których wydrukowane były partie jego roli. Twierdził, że pomagają mu w osiągnięciu większej swobody i spontaniczności przed kamerą, ale złośliwi twierdzili, że gwiazdor po prostu był leniwy. Jeszcze inni żartowali, że Brando nie był zdolny do zapamiętania całości swoich kwestii. Karteczki z dialogami były umieszczane w zasięgu wzroku aktora, np. przyczepiane do ściany, mebli. Miały być dobrze widoczne dla Brando, ale nie krępować innych aktorów, dlatego czasem umieszczano je w dość zaskakujących miejscach, np. pod obiektywem kamery lub... na kostiumie innego aktora. Kiedyś ktoś na planie zapytał Brando, dlaczego na fiszkach tekst musi być wydrukowany a nie po prostu napisany, wtedy aktor odparł: "Ponieważ wtedy mogę je dobrze odczytać." I to był koniec dyskusji :) 





Charakteryzacja to żmudny proces, via www.dailypost.com.ng



"Nigdy nie wahaj się wziąć tyle pieniędzy, ile wart jest twój talent" 

                                                                                                     - Marlon Brando


od lewej: Dick Smith, Marlon Brando i Phil Rhodes - osobisty charakteryzator 
gwiazdora, z którym współpracował przy wielu produkcjach, via www.altfg.com


"Jeśli chcesz coś od publiki, dodaj do ich fantazji trochę krwi. To zawsze działa" 

                                                                                                     - Marlon Brando


Dobry humor nie opuszcza aktora, mimo godzin spędzonych w
charakteryzatornii, via www.telegraph.co.uk


"Flaki mi się przewracają, kiedy widzę aktorów, którzy opowiają o swojej prywatności w telewizji." 

                                                                                                     - Marlon Brando





Dick Smith poprawia charakteryzację Marlonowi Brando 
na planie, via www.altfg.com



"Nikt mi nie będzie mówił, co mam robić" - to jedna z moich ulubionych kwestii. Idealnie określa to, jak żyłem." 

                                                                                                     - Marlon Brando


Doświadczony Marlon Brando i stojący u progu kariery Al Pacino,
via www.tumblr.com
 


etapy charakteryzacji Marlona Brando,
via wwwjpsgranville100favefilms.com


Mimo, że w powieści Kay Adams odgrywa duże znaczenie, to w filmie postać ta jest potraktowana dość epizodycznie. Kobieta ta jest dopełnieniem swojego męża, a jednocześnie jego kontrastem. Kay - outsiderka o anglosaskiej urodzie, która stała się częścią mafijnej familii. Jej dramatem było całkowite zrezygnowanie z siebie, ambitna Kay skończyła jako "kobieta, która w korytarzu czeka na pozwolenie, by zobaczyć się z mężem" - tak swoją rolę wspomina w książce "Then Again" Diane Keaton. Aktorka niewiele ma do powiedzenia o swojej roli, chętniej wspomina atmosferę na planie, kolegów i... ciężką perukę, jaką musiała nosić przez cały okres zdjęciowy. Dziś się z tego śmieje. "To był pomysł Dicka, żebym nosiła blond perukę, która ważyła jakieś 4,5kg. Miałam wrażenie, że mam na głowie górę cegieł." Mimo, że peruka ją drażniła, to praca z Pacino rekompensowała wszystko. Aktorzy bardzo się zaprzyjaźnili. "Dla mnie wszystkie części "Ojca" to AL." - wspomina Diane Keaton.
  


W trakcie zdjęć Diane Keaton i Al Pacino 
bardzo się zaprzyjaźnili,
via www.godfather.wikia.com



Dick Smith poprawia Alowi Pacino charakteryzację, via www.altfg.com






AND THE ACADEMY AWARD - GOLDEN GLOBE - BAFTA AWARD GOES TO...
Nie odkryję Ameryki pisząc, że "Ojciec Chrzestny" jest uważany za jedną z najlepszych i  najbardziej kasowych produkcji w historii kinematografii. W zaledwie 18 tygodni od premiery film zarobił dla Paramountu aż 100 milionów dolarów! W 2012 roku minęło 40 lat od pierwszej projekcji, a film wciąż bije rekordy popularności, ma miliony fanów na całym świecie i wciąż zarabia na sprzedaży DVD, gier, książek, koszulek, nawet makaronu. Ten film to ewenement! 
Czy wiesz, że na jego produkcję przeznaczono zaledwie 6,2 mln dolarów? (początkowo budżet opiewał tylko na 2,5 miliona!) Również gaże aktorskie wydają się być śmiesznie niskie w porównaniu z zyskami wytwórni. Al Pacino, James Caan i Diane Keaton zarobili tylko po 35 tys. dolarów, a Marlon Brando 50 tysięcy, co jak na aktora tego formatu było kwotą naprawdę "symboliczną". Ale na taką gażę gwiazdor musiał się zgodzić, jeśli w ogóle miał zagrać Dona Corleone. Ostatecznie, Brando nie wyszedł na tym najgorzej biorąc pod uwagę cotygodniowe tysiąc dolarów na "drobne" wydatki (aktor spędził na planie 6 tygodni) i 5% "prowizji" z pieniędzy jakie zarabiał film. Same tantiemy przyniosły aktorowi 1,5 miliona dolarów dodatkowego zysku. Brando później sprzedał swoje udziały Paramount Pictures za 300 tys. dolarów.  



"Kiedy gazety zaczęły publikować wyniki box office'u byłem przerażony. One są zawsze  przekłamane, ponieważ nigdy nie uwzględniają kosztów związanych z promocją filmu." 

                                                                                           - Francis Ford Coppola





W roku 1973 "Ojciec Chrzestny" był nominowany aż w 11 kategoriach, ale zdobył tylko trzy statuetki za: 
  • Najlepszy Film, 
  • Najlepsza adaptacja scenariusza - nagroda dla F.F. Coppoli i Mario Puzo,
  • Najlepsza rola męska. 
Ta ostatnia nagroda przypadła Marlonowi Brando, jednak największy buntownik Hollywood jej nie przyjął, co w historii Academy Awards zdarzyło się zaledwie trzy razy. Na ceremonii aktora reprezentowała niejaka Sacheen Littlefeather - aktywistka działającą na rzecz Praw Indian - ruchu, w który zaangażowany był też sam gwiazdor. Aktor napisał nawet 15-stronicowe przemówienie dla działaczki, ale producent show zagroził interwencją policji jeśli ta przekroczy 60 sekund, w związku z tym kobieta improwizowała. "Ojciec Chrzestny" i jego twórcy zgarnęli wiele prestiżowych nagród, w tym 5 statuetek Golden Globe Award (m.in. dla Coppoli, Brando), statuetkę BAFTA dla Nino Roty czy Grammy (Rota). 








Jedno z kin z lat 70-tych, w którym odbywały się projekcje
"Ojca Chrzestnego", via www.familiale-randomsidewalk.com 




NO MAFIA, NO COSA NOSTRA
Do czasu ukazania się "Ojca Chrzestnego" filmy i książki przedstawiały mafioso dość naiwnie i ogólnikowo, z pozycji obserwatora. Kiedy w 1969r. na rynku wydawniczym ukazała się powieść Mario Puzo, w gangsterskim półświatku zawrzało. "Ojciec Chrzestny" po raz pierwszy wiarygodnie opisywał "honored society" od kuchni, jak gdyby napisał to ktoś od nich. Powieść demaskowała mafijny świat! W książce występuje wiele postaci jak szefowie klanów, płatni zabójcy, piosenkarze, których pierwowzory żyły w realnym świecie. Opisywała nie tylko ich interesy, sposób  w jaki osiągali polityczne wpływy i bogactwo, ale także życie rodzinne, stosunki przyjacielskie, kodeks honorowy. Upiększała wszystko to, co stanowiło dla tych ludzi wartość, umniejszała ich bezwzględność i okrucieństwo. Książka nie potępiała uczynków gangstera, pokazywała jego ludzkie oblicze, czyniła z niego wręcz postać tragiczną. Czyż Vito Corleone nie zapłacił życiem odmawiając wejścia swojej familii w brudny narkotykowy biznes? Czy Sonny "Santino" nie katuje swojego szwagra za to, że podniósł rękę na ciężarną żonę? Czy Mike nie obejmuje stanowiska po ojcu, bo po prostu czuje się odpowiedzialny za rodzinę? A dookoła sami skorumpowani politycy, sędziowie i policjanci... Mimo, że książka okazała się wielkim best-sellerem, wielu polityków i amerykańsko-włoskich organizacji ostro krytykowało Puzo, zarzucając mu przedstawienie tejże społeczności w bardzo niekorzystnym świetle. Przecież nie każdy Amerykanin włoskiego pochodzenia to mafioso! 
Co ciekawe, niewielki był odzew (przynajmniej ten jawny) ze strony samej Mafii, którą niepokoiło przecież pojawienie się książki Puzo. Pisarz nagle odkrył, że stał się obiektem zaintresowania Mafii i nie bardzo wiedział, co o tym myśleć - jego zaciągnięte w Las Vegas długi zostały spłacone z dnia na dzień, jedząc w restauracji obiad kelnerzy przynosili butelki drogiego szampana, a z sąsiednich stolików machali do niego tajemniczy mężczyźni w ciemnych okularach...     



"Wstyd się przyznać, ale "Ojca Chrzestnego" napisałem tylko bazując na badaniach i notatkach. Nigdy nie spotkałem prawdziwego gangstera. Dość dobrze znam świat hazardu, ale na tym moja wiedza się kończy."  

                                                                                                      - Mario Puzo




A mimo to, na skrzynkę pocztową Paramount Pictures zaczęły przychodzić dziesiątki petycji i listów z groźbami demonstracji, bojkotów i strajków jeśli producenci podejmą się ekranizacji antywłoskiej książki. Jakby tego było mało, do studia przychodzily też pisma od polityków, sędziów, biznesmenów i wszelkiej maści prezesów, którzy mieli swoje pomysły na filmy promujące włoską historię, kulturę itd. Trudności robili teraz nawet urzędnicy, właściciele budynków, związki zawodowe. Zdobycie jakiegoś błahego pozwolenia graniczyło nagle z cudem, straż miejska robiła problemy, a plan filmowy z nieuzasadnionych powodów przeszkadzał sklepikarzom i mieszkańcom pobliskich ulic. Wydawało się, że wszyscy się zmówili. Jakby tego było mało, produkcja co chwila dostawała anonimowe telefony z pogróżkami zamachu bombowego. Wiadomo było, że za wszystkim stoi Mafia. W końcu, Al Ruddy, odpowiedzialny za produkcję "Ojca Chrzestnego", poprosił o spotkanie z jednym z Donów - niejakim Josephem Colombo Sr. Ruddy został zawieziony do Park Sheraton Hotel, gdzie został przyjęty przez Colombo i... 1,5 tys. delegatów z Amerykańsko-Włoskiej Ligi Praw Obywatelskich, ligii, której Colombo był założycielem! Don oświadczył, że jeśli produkcja spełni kilka warunków być może On będzie w stanie rozwiązać problemy filmowców. W filmie miało nie być takich zwrotów jak "Mafia" czy "Cosa Nostra", Liga miała prawo do zapoznania się ze scenariuszem i wprowadzenia uwag tam, gdzie uzna, że jakaś scena obraża uczucia obywateli włoskiego pochodzenia. Warunków było sporo, ale po kilku spotkaniach udało się dojść do porozumienia. Z dnia na dzień zniknęły wszelkie problemy. Nie było więcej pogróżek, telefonów, petycji i listów. Mafia jednak czuwała. 




Od lewej: Al S. Ruddy (producent), M. Brando i F.F. Coppola na Mott Street w NYC.
Wszyscy są świadomi, że nad planem "czuwa" Mafia, via www.telegraph.co.uk



Z czasem praca na planie ustabilizowała się, choć produkowanie filmu nigdy nie jest sielanką - zawsze pojawiają się jakieś nieprzewidziane problemy, które trzeba rozwiązywać na bieżąco. Jednak "opieka i pomoc" Dona Colombo była cenna również z innego względu. Okazało się bowiem, że czuwający nad planem ludzie Dona są nieocenionym źródłem informacji pod względem merytorycznym. Stali się swego rodzaju doradcami, udzielając aktorom i ekipie (gł. pionowi kostiumograficznemu) wskazówek jak ubierają się, zachowują czy jak mówią prawdziwi gangsterzy. Kontakty pomiędzy filmowacami a gangsterami pogłębiły się do tego stopnia, że członkowie obu grup zaczęli spotykać się nawet po zdjęciach. Na przykład, producenci filmu byli częstymi gośćmi lokali należących do Ligii i nawet zostali przedstawieni kilku figurom... o których kręcili film! W zamian gangsterzy byli zapraszani na prywatne projekcje do nowojorskiego Gulf & Western (właściciela Paramount Pictures - przyp.). Również niektórzy aktorzy, w tym Jimmy Caan, zaczęli coraz bardziej wchodzić w to środowisko. Caan twierdził, że dzięki temu jest w stanie stworzyć wiarygodną kreację Santino "oni niesamowicie się ruszają" - zachwycał się gwiazdor - "obserwowałem ich jak się zachowują przy swoich żonach, dziewczynach. To niesamowite jacy oni są dla siebie czuli. (...) A kiedy wznoszą toast "centanni', 'salute a nostra' - pojawia się jakiaś tęsknota za przeszłością, a przecież ci faceci urodzili się tutaj i nie mówią nawet po włosku". Caan zauważył wiele ciekawych niuansów, np. mafioso często powtarzają i akcentują określone słowa, mają swój slang, swoje gesty, nigdy nie zamawiają alkoholu w kieliszku, tylko kupują butelkę, chodzą tylko tam, gdzie są znani, często poprawiają swój wygląd, są bardzo schludni i eleganccy. Caan tak zżył się z gangsterami, że zaczął nieświadomie przejmować wiele z ich zachowania. Niektórzy podejrzewali nawet, że stał się jednym z "Synów Italii". Choć niektórym aktorom wydawało się, że już nimi są. Przykładem na to, jak mocno ten gangsterski świat oddziaływał na ekipę był jeden epizodysta, który chciał wziąć udział w stłumieniu strajku, ale na swoje szczęście pomylił adres i nie dotarł na właściwe miejsce. 




Reżyser daje wskazówki Brando do sceny zamachu Dona
na Mott Street w NYC, via www.entertainment.time.com



"Film ma dużo wspólnego z rodziną i ludźmi z nią związanych. Nie musisz być Amerykaninem włoskiego pochodzenia, żeby to docenić. Widziałem, jak ludzi to porusza, wszędzie reakcja była taka sama." 

                                                                                                           - Al PAcino



Ta "przyjaźń" sprawiła, że obie grupy zaczęły mylić rzeczywistości. Filmowcy zbyt często popadali w konflikt z prawem, z błahych względów dostawali mandaty, a nawet przypadkowo trafiali do aresztu, z kolei kilku mafioso wyobrażało sobie, że już są wielkimi gwiazdami kina - chodzili dumnie po ulicach, przesadzając w gestach i mimice twarzy. To było bardzo ciekawe zjawisko, które na szczęście nie trwało długo. Spolt wydarzeń, jak również premiera filmu zakończyła tę filmowo-gangesterksą miłość. Owocem tego uczucia jest wybitny film, a Paramount Pictures stało się pierwszą instytucją filmową (przynajmniej oficjalnie), która nie tylko zarobiła krocie na Mafii, ale również przy jej pomocy.






Al S. Ruddy (producent filmu) i Marlon Brando na Mott Street w NYC, via www.entertainment.time.com





"Odniosłem ogromny suksces w bardzo młodym wieku. Osiągnąłem to tylko dlatego, że bardzo w to wierzyłem i naprawdę ciężko pracowałem" 


                                                                              - Francis Ford Coppola




I tym pięknym cytatem kończę moją produkcyjną opowieść o "Ojcu Chrzestnym". Do zobaczenia za kilka dni! 









1 komentarz: